Wszyscy jesteśmy dziwakami

 

 

Zamawiasz kawę. I zaczynasz z nim rozmawiać. Opowiada o swoich pasjach. Pierwszy łyk. Coraz bardziej Cię intryguje. Rozmowa jest bardzo swobodna, a tematy same przychodzą. Mówi, że interesuje się komiksami. Ciekawe, w końcu kiedyś podkradałaś starszemu bratu X-menów i Spider-mana, dopóki nie zostałaś przyłapana i musiałaś z własnej kieszeni zainwestować w kilka egzemplarzy. Słuchasz historii jego kolekcji figurek. No fajnie, ale latać w poszukiwaniu jakiegoś kilkucentymetrowego gościa w kalesonach, bo jest w limitowanej edycji? Dla Ciebie to przesada. Zaczynasz myśleć o tym, czy aby na pewno nakarmiłaś Puszka. On jest zajarany do tego stopnia, że nie pamięta o stygnącym latte. W końcu tracisz go zupełnie. Całkiem zapomniał o Tobie na rzecz swojej komiksowej fascynacji. A Ty nadal zastanawiasz się, czy Puszek zjadł. Bo jeśli zjadł, to inne koty też powinny być najedzone. To nie tak, że Puszek jest najważniejszy, tylko robi się szybko głodny. Dopijasz kawę i starasz się skoncentrować na swoim rozmówcy. Ten wypadł z transu i pyta, jak spędzasz czas wolny. Powrót do normalności. Odpowiadasz, że lubisz czytać książki, głównie te kryminalne. Podajesz kilka tytułów. Chwilę gadacie o ulubionych zespołach. Mówisz, że jesteś domatorką. Właściwie to większość czasu spędzasz ze swoimi kotami. Kotami? Tak, masz ich 7. Każdy z nich ma na obroży imię wygrawerowane Twoją ulubioną czcionką, ale tego nie mówisz. Znowu zmiana tematu. Pokazuje Ci zdjęcia z wakacji. A Ty tylko myślisz o ostatnim selfie z Łatką. Łatka jest najładniejsza. Cała biała, z czarną plamą na lewym uchu. Dwadzieścia minut później prosicie o rachunek. On płaci, bo Tobie „nie wypada”. Żegnacie się. Całą drogę do domu myślisz sobie, że poznałaś dziwaka. Świr na punkcie komiksów. Też coś. I nawet nie pamiętasz czy woli Marvela, czy DC. Ale to już nie jest istotne, bo w oknie siedzi Łatka. W sumie dawno nie wrzucałaś jej zdjęcia na Instagrama.
 

A czy Ty Drogi Czytelniku byłeś kiedyś w podobnej sytuacji? Zgaduję, że tak. I pewnie sam chowasz pod łóżkiem kolekcję pocztówek lub słomek z Maka. Nawet jeżeli niczego maniakalnie nie zbierasz, to masz jakieś dziwne natręctwo. Jesz delicje zostawiając sobie galaretkę na koniec, odkręcasz oreo tylko w lewą stronę, mieszasz kawę do siedmiu: cztery w prawo i trzy w lewo, albo wszystko równo układasz na biurku, bo nic nie może być nawet o milimetr przesunięte. Znam i takich. Masz jakieś „coś”, co jest charakterystyczne dla Ciebie, na co nawet nie zwracasz uwagi, albo po prostu świetnie to maskujesz. Tak jak Twój sąsiad, który jest zapalonym traperem, a jego sypialnię zagracają wypchane zwierzęta. Albo babcia od 60 lat wzdychająca do zdjęć Jamesa Dean’a. Każdy bez wyjątku ma jakieś dziwactwo, powiedzmy mniej lub bardziej dziwne. Jedni nazywają to pasją, inni obsesją. Ale gdybyśmy wszyscy byli tacy sami… To dopiero byłoby dziwne!

ksc;akmsdkls